Gwenpool, Gwenpool, Gwenpool. Panele z tej serii prześladowały mnie od dłuższej chwili. Swego czasu dosyć często pojawiały się na Comic book pages without context. I tak kusiły, kusiły, aż w końcu zamówiłem swój egzemplarz.
Gwendolyn Poole. Comic maniac, hard-core reader w świecie rzeczywistym. W komiksie postać świadoma istnienia komiksów oraz tego, że sama się w nim znajduje. Jako swój bohaterski nickname przyjmuje nazwę Gwenpool i robi chyba to, co każdy by zrobił będąc w komiksie i wiedząc jakimi regułami rządzi się ten świat – bawi się na całego. Nie muszę chyba mówić, że postać to mix Gwen Stacy oraz Deadpool’a (czemu akurat oni, o tym w wideo na końcu wpisu).
Żeby się utrzymać, najmuje się jako bounty hunter i bez najmniejszego szkolenia, z walizką pełną broni, porywa się na najbardziej absurdalne dla niej i równocześnie najlepiej płatne zlecenia.
Szybciutko znajduje swojego partnera w zbrodni (w końcu każdy bohater ma swojego Alfreda, prawda?), który wspiera ją niczym Micro Franka Castle swoim technologicznym geniuszem.
Nikomu nieznana bohaterka szybko trafia na bohaterów oraz złoczyńców z pierwszej ligii. Charakterem jest na prawdę zbliżona do Wade Wilsona, do tego cały czas korzysta ze swojej wiedzy na temat świata komiksów.
Bardzo miła odskocznia i zerwanie z utartymi konwenansami świata komiksu. Całego wydania nie będę kolekcjonował, ale myślę, że pierwsze 10 zeszytów zagości na pewno na mojej półce.
Na słowa uznania zasługuje zespół Gurihiru, odpowiedzialny za rysunki w głównym wątku historii (wstęp narysowany przez Danilo Beyruth nie przypadł mi za bardzo do gustu). Gurihiru to japoński team składający się z Chifuyu Sasaki (rysunki) oraz Naoko Kawano (kolor). Panie wykonały dobrą robotę i miło się na to patrzy. Nie jest to manga, ale czuć japoński klimat.
Co do genezy samej postaci, to jest to jeden z najlepszych komercyjnych spin-offów. Szczegóły w zwięzły i przejrzysty sposób opisuje Fancy Teeth w tym krótkim wideo , “Who the Heck is Gwenpool?”.