Od Deva do Leada do Deva

Z końcem roku zakończyłem swoją prawie czteroletnią przygodę jako lider działu technologicznego w jednej z największych polskich agencji reklamowych.

Był to okres wytężonej nauki, nowych obowiązków, zmiany mindsetu i wszystkiego co się wiązało z codzienną pracą. Przez pierwszy kwartał naiwnie sądziłęm, że będę potrafił połączyć obowiązki menadżerskie z developerskimi, lecz charakterystyka tej roli w Agencji nie pozwalała na to. Cierpiały na tym i projekty, w których brałem jeszcze udział jako programista oraz moje zobowiązania liderskie.

Jak robisz wszystko, jesteś od niczego. Postanowiłem zostawić programowanie programistom, a samemu zająć się ich rozwojem oraz biznesowymi aspektami udziału naszej technologii w życiu firmy.

I tak z czasem zamieniłem IDE na Excela, a spotkania scrumowe na spotkania przetargowe. Analizy problemów projektowych na analizy ocen moich członków zespołu.

Przygototowywanie raportów, ocen rocznych, wywiadów, statusy zespołowe i liderskie nie miały końca.

Siłą rzeczy mój kontakt z technologią stał się wysokopoziomowy. Zawsze starałem się trzymać rękę na pulsie. Musisz to robić, jeżeli chcesz wiedzieć, o czym mówią do Ciebie Twoi ludzie. Sam miałem często kontakt z menadżerami technicznymi, którzy już tak daleko odpłynęli od technologii i rzeczywistości, że czułem, iż mogłem im wcisnąć każdą bzdurę i poprzeć to paroma mądrymi zdaniami, by mi uwierzyli. Nie chciałem stać się tacy jak oni.

Na mojej drodze pojawiła się ścieżka architekta IT, doskonale uzupełniała moją wiedzę, pozwalała być na bieżąco i dostarczała satysfakcji z kontaktu z technologią. Była naturalnym rozwinięciem moich dotychczasowych osiągnięć. Lecz rola architekta bez aktywnego programowania może prowadzić tylko w jednym kierunku – do osiągnięcia statusu Architekta z Wieży. Wiesz wiele, ale nie masz wpływu na nic, obserwujesz świat u swoich stóp.

Na początku 2020 roku powróciłem do aktywnego kodowania, drastycznie ograniczyłem swoje liderskie obowiązki, zacząłem zrzucać rdzę, którą pokryły się moje palce. Nie pamiętam już kiedy czułem się tak dobrze. Widziałem, że wszystkie elementy układanki wracają na swoje miejsce.

I to był właśnie moment, w którym stwierdziłem, że czas zakończyć liderską przygodę. Kolejnym liderem jedynie stanowiska Tech Leada. Nigdy więcej obowiązków stricte menadżerskich. Satysfakcja z programowania i możliwość wykorzystywania swojej wiedzy w praktyce – bezcenna.

Wiem, że dla wielu ludzi ścieżka kariery w IT powinna wyglądać inaczej: developer, lider, CTO. Ja nie wpisuję się w ten schemat.

Doświadczenie menadżerskie, które zdobyłem przez ostatnie 4 lata pozostanie ze mną na zawsze. Potrafię zarządzać zespołem, dbać o jego rozwój, rozmawiać z biznesem, brać udział w przetargach, zatrudniać, zwalniać, podejmować trudne decyzje, ale przede wszystkim potrafię programować. Mogę przekładać swoją wiedzę architekta bezpośrednio na produkty, które rozwijam.

Jestem spełnionym człowiekiem. Moja kariera zatoczyła koło, ale było mi to potrzebne.

Zdecydowanie wolę widzieć czarne tło konsoli, aniżeli białe komórki excela.